Śniadanie Wielkanocne dla najuboższych i bezdomnych - film. | strona główna | Wielkanocne Dzieło Caritas |
Zupa z sercem
"Na świecie są biedni i bogaci, tak musi być, jeden ma za dużo jedzenia, inny wyrzuca, ale ja każdą złotówkę obracam pięć razy zanim kupię coś do jedzenia i dobrze, że tu mogę zjeść za darmo" - mówi pan Franciszek, który przychodzi do jadłodajni przy Słowiańskiej. Poniżej zamieszczamy reportaż o funkcjonowaniu jadłodajni wypowiedziany ustami osób przychodzących do jadłodajni oraz tych, które tam od lat pracują.
Caritas Archidiecezji Wrocławskiej prowadzi trzy charytatywne jadłodajnie: dwie we Wrocławiu, przy ul. Słowiańskiej i Worcella, oraz jedną w Oławie. Naszymi gośćmi są ubodzy mieszkańcy Wrocławia i osoby bezdomne, młodzi i starzy, z bagażem przeróżnych doświadczeń, często dotkliwie poranieni przez historię, los, system i ludzi. Dzięki dotacji Urzędu Miasta Wrocławia, odpisowi 1% podatku dla organizacji pożytku publicznego, licznym darczyńcom indywidualnym oraz rabatom udzielanym przez zaprzyjaźnione firmy, wydajemy około 1.250 posiłków dziennie. Na posiłek składa się pożywna zupa oraz ćwiartka bochenka chleba. Koszt jednego posiłku wynosi około 1,4 zł, ale oczywiście nasi podopieczni otrzymują go nieodpłatnie.W sumie przygotowujemy około 287.500 posiłków rocznie, na co potrzebujemy 380 tysięcy złotych.
W kuchni jadłodajni przy ul. Słowiańskiej we Wrocławiu pracują trzy panie: pani Jadwiga, pani Ewa oraz pani Beata. Pani Jadwiga pracuje w naszej jadłodajni od 13 lat i tak wspomina jej początki:
„Zaczęliśmy w styczniu 1999 roku od kanapek, bułek i herbaty, ale już wkrótce, we wrześniu, zaczęliśmy gotować zupy. Przychodziło do nas wtedy około 300 osób. Obecnie MOPS wydaje bloczki na 800 posiłków przy ul. Słowiańskiej, ale tak naprawdę to tych posiłków jest więcej, bo zawsze zostaje trochę zupy, a my nie odmawiamy jedzenia nikomu głodnemu.”
Panie zaczynają pracę już o godz. 6 rano, ponieważ przygotowanie takiej ilości świeżej zupy i porcji chleba jest bardzo czasochłonne. Posiłki są wydawane w godzinach 11.30-13.00, przez 230 dni w roku.
„Zupa musi być konkretna, bo nie ma drugiego dania. Zaczynamy od zrobienia wywaru na korpusach, do tego zawsze jest ryż, makaron, kasza. Kroimy olbrzymie ilości warzyw, ziemniaków, dokładamy krojone mięso, boczek, wędliny, wszystko, co udaje się naszemu kierownikowi na dany dzień tanio kupić lub otrzymać od darczyńców. Dużą popularnością cieszy się zupa fasolowa, również barszcz, kalafiorowa i ogonówka. Każdego dnia robimy inną zupę, a w tygodniu na pewno żadna się nie powtórzy. Ważna jest dla smaku prażona cebulka, z kiełbaską, z boczkiem. Bardzo ważne są przyprawy, wśród nich jest też nać pietruszki, która dodaje aromatu i ładnego wyglądu. Jednak nic tak nie dodaje smaku jak serce, które wkładamy w to nasze gotowanie. Bo jak się nie kocha tego, co się robi, jak nie czuje się powołania, to nawet zamiatać się nie potrafi porządnie, a co dopiero gotować.”
Tajemnica popularności jadłodajni Caritas nie polega jednak tylko na zupie. Skromny budynek jadłodajni przy ul. Słowiańskiej jest też miejscem, w którym dużo się dzieje między ludźmi, gdzie budują się szczególne więzi. Wiele osób mówi, że przychodzą tam nie tylko na posiłek, przychodzą, żeby posiedzieć, porozmawiać, być wysłuchanym.
„Są tacy, którzy zanim wezmą zupą, opowiedzą pół życia lub przynajmniej podzielą się swoimi bieżącymi troskami i radościami. Mówią o chorobach i zmartwieniach, czasami wystarczy ich wysłuchać, nic nie mówiąc, ale jak po kilku dniach pytamy, czy już czują się lepiej, czy problemy się rozwiązały, są szczęśliwi i podbudowani, bo widzą, że ich słuchałyśmy, że nie puściłyśmy ich opowieści mimo uszu.”
„Z wieloma osobami zżyłyśmy się bardzo, znamy je od wielu lat, czasami ktoś przyniesie nam kwiatka lub jabłko z działki, ktoś inny zapyta czy dobrze się czujemy albo czy nie mamy jakiegoś problemu, bo wydaje mu się, że miny mamy smutne.”
„Bardzo przeżywamy, gdy ktoś z naszego grona odchodzi. Znamy kogoś przez kilkanaście lat, jest u nas każdego dnia, a tu nagle dowiadujemy się, że już nie żyje, że już więcej do nas nie przyjdzie. Żal wtedy wielki i przez kilka dni stale o tej osobie myślimy. W zeszłym roku wiele osób odeszło...”
Wypowiedzi dwóch z naszych stałych gości.
Pan Zdzisiu ma 62 lata, pochodzi z Wrocławia, od 16 lat jest bezdomny:
„Chodziłem w różne miejsca, ale w Caritasie są najlepsze zupy i miła obsługa. Lubię sobie porozmawiać z paniami z kuchni, bo one człowieka wysłuchają. Zawsze siędzę tu dłużej niż tylko na jedzenie, mam kolegów, przyjaciół. Nieraz mówię paniom, że mogę pomóc i sprzątam ze stołów po tych co już zjedli. Wszystko, co tu gotują smakuje mi i jak ktoś pyta, jaka dzisiaj jest zupa, to ja mu mówię, że jest gorąca, bo to najważniejsze, głównie też jak jest zimno na dworze. A jeszcze zawsze dostajemy ćwiartkę chleba do wzięcia ze sobą, a czasem też jest słodka bułka na dodatek. Ja bym chciał życzyć tym paniom, które tu pracują, niech żyją długo i niech długo tu pracują, ale nie wiem, czy one by chciały takie życzenia.”
Pan Franciszek, lat 69, pochodzi z spod Lublina, we Wrocławiu jest od 1962 roku, 8 lat temu stracił pracę i z powodu braku środków na opłacanie mieszkania stał się bezdomnym:
„Kto mi da pracę jak ja taki stary? Muszę być bezdomny, bo nie mam na mieszkanie. Kiedyś chodziłem na jedzenie gdzieś indziej, ale zamknęli to miejsce, to teraz chodzę tutaj i jest dobrze. Każde jedzenie jak jest ugotowane i gorące, to jest dobre, ale najbardziej lubię kapuśniak, może być z kapusty kiszonej albo innej. Posiedzę tu trochę, porozmawiam z ludźmi, jak jest ciepło to idziemy na słońce. Na świecie są biedni i bogaci, tak musi być, jeden ma za dużo jedzenia, inny wyrzuca, ale ja każdą złotówkę obracam pięć razy zanim kupię coś do jedzenia i dobrze, że tu mogę zjeść za darmo. Ja to wierzę, że może zawsze będą jacyś sponsorzy, żeby pomogli na te moje zupy.”
Bez stałego wsparcia w postaci darowizn oraz 1% odpisu od podatku jadłodajnie Caritas nie są w stanie zaspokoić rosnących potrzeb najuboższej części naszego społeczeństwa. W bieżącym roku jesteśmy pełni obaw – do domknięcia budżetu brakuje nam co najmniej 80.000 zł. A latem powinniśmy jeszcze przeprowadzić niezbędne remonty, które będę kosztowały kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na jeden bezpłatny posiłek potrzebujemy tylko 1 złoty i 40 groszy, ale pan Franciszek mówi, że każdą złotówkę należy „obracać” pięć razy...
Przygotował: Krzysztof Tańczuk Caritas Archidiecezji Wrocławskiej
Film Katolickiej Telewizji Filmedia o jadłodajni przy ul. Słowaińskiej. Otwórz...